Jazzmani grają zarówno standardy,
jak i własne kompozycje i obaj
hołdują chopinowskim nastrojom. W tej porcji żywego jazzu jest też coś,
czego na krajowych scenach raczej nie spotkamy – fenomenalny gwizd
Terry’ego. Oklaski!
Filip Łobodziński
Newsweek 49/2009
|